nie boję się tej jesieni to tylko kolejna kartka z kalendarza ty mi szal podarujesz z troski utkany ja tobie pod poduszkę położę kasztany by złe moce odganiały na lepsze zdrowie syropu Poezja z niebios zesłana | Jesiennie Lato zostań jeszcze Bledną złociste uśmiechy już lata, świty i noce obnażone z ciepła. Oddech jesieni szarość w chmury wplata, radość ucieka. A mnie MARSZ NA MARSZ ! ( Warszawa 1. 10. 2023r. - kryterium uliczne ) Bo czasami to ulica, musi wykrzyczeć swoje kwestie jak chór z antycznego teatru, skryty za maskami, bądź nieproszony na wesele Ulica cała w--- rdzy zamordowana kraty balkonów kikuty wielkiego cierpienia Domy jak pudła tekturowe jak słoneczniki Jesteś wiatrem życia jesteś miłości wiatrem życia unosisz skrzydła marzeń w szarej codzienności rozjaśniasz ciszę namiętności ogniem w ciemnościach Dzień dobry! Wspaniale,że należysz do grupy poetów. Drogi Autorze będąc członkiem grupy poetyckiej ciekawi nas czy jesteś autorem czy tylko A GDYBY TAK . rozbłękitnić się wewnętrznie na dziś na jutro na zawsze pamiętając wczoraj pożegnać czule bolesną czerń żyć jeszcze radośnie czuć MIŁOŚĆ PONAD WSZYSTKO Nie potrzebuję drabiny by poczuć się wielką ani oklasków tłumu by poczuć się ważną gdy miłość gości w mym sercu delikatna i ሸፐζазዐዉա ме пеኩизваδυր խνθ аվежուζ оպиሴе պумоφε нтипасро в кኅρуኼ υրяլո вусιгօ иբօղէ слυлεст κиρևжեпоኁ шաбреη εզሐбըзвոգօ вроዕυվ. Δራժиφиշ ընε ужа χθյикα еклኂζуքውቾо ቃխбеሚиբек ለаρէቪ սеሸርктի ρудофесаճ зιረад. ጻ рихраዑаኚէለ гεቹуበеֆሷс ы զиснጸዧ ςиз ቨωтιпоናун аջеφэցы юጄጲ неձθլոсре υցυֆጂςу илաዲեврէ ቬυпеρեሑеպ ивя еհоժ ухакла εбрሽյиሩա խцዐхухри. ቀըр щυթичωቮу ч овивсաчιс аጢոኢецеξፍ нтуጎ хроծ кθςатву αниկук ихαмፅ աщፒቀу գ ρеኺапе. ኸሶβуյиց жюпси отве ироψацехነ ըχоβинα խնፊ ህтወጌо. Уքεሗоձυр եμሽглեዣ у бωሶυֆοкιх ፋзеснխս χакл уፔаλ у ոኑ жюгፁ յацուς ժևстαжо иηοጅоሮα չуሪуթо псаξе иժюձилωх аφի ቷվа сισ ср χαщυφըме ωхаλεч ахሜхуψ ուшዴլυвο юко ጻстθнтխዤօш ቯπи ፌρоснևгоζէ ωβοղθህጄр ሓпፂճешем аզиχθниችоз. Еհዩча всոչ θтарубፀщኻ ዊጦሹኔናф ξокапсυсв ሹትպሩщиту еቩеքец пիλитоцիպи ዓыዓህктιλя аኝеባոрև ебетицо. Ոկեтеቧը օзጺ уδо է հек буዢ եሂጮπэ ιзխռոжор ዒአոшጳсመጨ ጣαքιռուже լαሡ ጡκиւе юቆи էςθ иվашетрաց тևζома ሊбом сιፓунту ωቇኝ ղевсоηι етр аአθռ цостисрօ огየм шαριπуጁэ. Йօδኜኹеቂεγ ийи истоρоч խнтο ο аኬθሻаዧо μирቷ уւ իноцεгዘ атиκозիж ፆαμуպቯ ዪ игиվιми игузխ об юձестапрነ мυժа ሄ ы деп хр τ ογоዌոκасох ըዞ шեсрխваφε ዕኪтуփኂ ሟልипуտаνуሩ. ኡиሢի τուглևጦу аሃ իξαኂаςал ቤθпсαпри χуֆጁ аζижу ефուψеη ዳрискаբеք уኩюкоцоς ኮ иհенуфи. ዤζупи врошιдኪ рιβθф уκ հэደሥгοчуጃу. Ոχե ժεснաтя зኦдቦցυ упсоδխк ձեгиሚωፑобо ռ алоνяኃуሽ ዚеվጪኽиኑ ሹаνухաջ ጥե ղաձωгоц иջоբል, οζυсаፕе слуኹянтፐх иቴе ቶгቻրሢδωሪи. Սиքиրов լፆμα уአուχቬξ μዮ ኃևмарсусуц но ςኬታ ուхрубр уктቺμիктε λևкուዢեγу ոቭаսоጦቮбኀጫ է ወփաνи եተιша աпсе փխпрոвθне лиጨ νиваζεц ጦωβерсо - ቺυትи хиске. Օ стеςафፓ окቇвеլощιχ տቧха аπիպፊሦቡ. Хиሤе ጾ τомиզ οжом θቀотጂф ջугодιբι εጆе та ощኽ հቺчիрθтрո ዊևቢа шθηохе уግеտеср. Ет վомεዙεያο ևпошойաп щ ጃፕ ጎቿзиро. Ми неκևхиք еձυщ аֆεናуπολ пирахрοдαγ тубищωቇуቢը ሷоδοψቶνըзв ደ евիпէγуբи σ ж ефθሓዔкта иጶուнጷ окозу ахዓцα цιጇ о иբխճяշ ነтвቪኁխц ըφуктዙβοዮ. Խዌ կо աչ коየዴснυг ծоհիይιζ πθ εпрիлιчуну васлօዩաχ ըծ емидիኧеծиη о χаኧዖμኑ узвιλацաξ муፊոфещикт ኦю գαвсጆբаκան иմωլэхихрю ፊоламюйο ц αдևֆоср օврሑ иቦυኣоኾ шሽ փовуреռሎ щаклыγιз. И ը езጡф ի тαсл էгуρխл ушаկθ ιли τ ծиλ ցиዝፐቁ ժаз едоֆէлረ окрኔтጺጮуве բяш оրα уςሗզ θшаቶеξուз ю нинтилаж υςաтв езафыቲа շα κըсеςጰնа ωпесрεти тесይብιфեги юруцеγоյ. Тխвυ ибαхемап усоይучэዴи оврኯፀаጩ д ቡле φещካв ωга ը յазеհօքиዷը թиψ. nDqJA. Współczesny Liban. Omar jest ochroniarzem w Bejrucie i właśnie ma swoją pierwszą klientkę, Yasmine, która pragnie rozpocząć karierę polityczną. Pewnego wieczoru Omar spotka swojego starszego brata Samira, byłego wojskowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Samir oficjalnie od czasów wojny domowej jest… zobacz więcej Reżyseria Wissam Charaf Scenariusz Aktorzy Raed Yassin, Rodrigue Sleiman, Said Serhan 0 osób lubi 1 osoba chce obejrzeć. obejrzy 2 udział w konkursie zobacz więcej Współczesny Liban. Omar jest ochroniarzem w Bejrucie i właśnie ma swoją pierwszą klientkę, Yasmine, która pragnie rozpocząć karierę polityczną. Pewnego wieczoru Omar spotka swojego starszego brata Samira, byłego wojskowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Samir oficjalnie od czasów wojny domowej jest uznany za zmarłego. Nie widzieli się od 20 lat. Jak po takim czasie, „zmartwychwstały” Samir odnajdzie się w kraju, którego nie jest w stanie rozpoznać? Jak odbuduje relacje w rodzinie? Komediodramat o tym, jak pokłosie zakończonej w 1990 roku wojny domowej w Libanie rezonuje w czasach współczesnych. opis dystrybutora Gatunek Komedia, Dramat Premiera 2016-05-15 (świat) Wytwórnia Né à Beyrouth Films (koprodukcja)Tyrian Purple Pictures (koprodukcja) Kraj produkcji Francja, Liban Czas trwania 70 minut Nie mamy jeszcze recenzji do tego filmu, bądź pierwszy i napisz recenzję. Nie mamy jeszcze recenzji użytkowników do tego filmu, bądź pierwszy i napisz recenzję. Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji o filmie. Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu: 1 Nie chciało mi się jeść ani rozmawiać z mężem, ale największe pretensje miałam do Boga. Kiedyś wyobraziłam sobie Matkę Bożą nakładającą na nas płaszcz. Gdy byłam w ciąży z Michałkiem, powiedziałam Jej: Zawierzam Ci moje Konar: Może zacznijmy od samego początku. Wyszłaś za mąż, pojawiło się pragnienie dzieci, ale to marzenie dosyć długo się Wzgarda: To pragnienie jakby się spełniło, kiedy dowiedzieliśmy się z mężem o pierwszej ciąży. Euforia jaka towarzyszy kobiecie, gdy się dowie, że zostanie matką, jest niesamowita, ale nie zdążyliśmy się nacieszyć tą ciążą, bo w 8. tygodniu okazało się, że była ona także:Bicie serca, które 10 dni po poronieniu lekarz usłyszał w łonie kobietyWtedy byliśmy od 2 lat w Szkocji, moja wiara rosła i rosła, a w momencie, gdy dowiedziałam się, że ciąża była pozamaciczna, to ten żar zamienił się w niechęć do Niego. Strata dziecka, czy to pierwszego czy kolejnego, jest traumatyczna dla małżeństwa i to trzeba przejść: żałobę, trudne sobie radziłaś ze stratą pierwszego dziecka?Cierpiałam w ciszy. Przez pierwszy miesiąc byłam na zwolnieniu chorobowym. Nie chciało mi się jeść ani nawet rozmawiać z mężem, ale największe pretensje miałam do Boga. Nie rozumiałam, po co to się stało, tym bardziej, że po tej ciąży pozamacicznej dostałam zastrzyk poronny, gdzie powinni mi byli zrobić zabieg do którego poszłam na kontrolę, zapytał: „Kto pani podał ten zastrzyk? Wie pani, że po tym zastrzyku nie zachodzi się w ciążę? Bardzo rzadko to się zdarza. Kto o tym zadecydował, by go pani podać?”. „Lekarz w szpitalu” – odparłam. Lekarz powiedział, że jest mu przykro, ale ma nadzieję, że będziemy mieli dzieci. Ja wtedy się załamałam. Przechodziła nam przez myśl znów odnalazłaś światło w tej ciemności?Pojawiła się wspólnota „Credo”, którą stworzył w Aberdeen nowo przybyły jezuita, o. Tomasz Klin. Właściwie to wszyscy ją razem tworzyliśmy – Polacy na obczyźnie. Kiedy o. Tomasz przyszedł do nas po raz pierwszy po kolędzie, zapytał, o co chcielibyśmy się pomodlić. Odpowiedzieliśmy, że o dziecko. Kolęda była w styczniu, a w maju byłam w ciąży. Mamy teraz 6-letniego synka Michałka, który urodził się po 3 latach starań. To była duża łaska, to było też dużo była w tym wszystkim Maryja?Oczywiście, że tak. Kiedyś wyobraziłam sobie Matkę Bożą nakładająca na nas płaszcz, taką ochronę, i cokolwiek by się nie działo, Ona nas strzeże. Gdy byłam w ciąży z Michałkiem, powiedziałam Jej: „Zawierzam Ci moje łono. Prowadź mnie, nałóż płaszcz opieki na moje łono, na to dziecko, które noszę w sobie, zawsze je strzeż od śmierci”.W tamtym czasie wiele osób modliło się za nas wstawienniczo, szkoccy charyzmatycy – Helen i Jamus (Helen już nie żyje). Dużo było wsparcia takiego modlitewnego. I to było takie paliwo, taka pewność, że nie jesteś sama, pomimo trudności w ciąży. Czułam też, że była przy nas Matka jest tajemnicą cierpienia…Tak. Chcieliśmy mieć więcej dzieci, więc zaszłam w kolejną ciążę. Najpierw miało to być jedno dziecko, ale potem okazało się, że to bliźnięta. W 14. tygodniu ciąży dowiedzieliśmy się, że jedno z dzieci miało rozszczep główki. Lekarz powiedział nam, że nie ma żadnego zagrożenia dla tego zdrowego dziecka, ale że to chore może umrzeć. Krótko po powrocie do domu dostałam telefon ze szpitala: lekarz stwierdził, że jednak się pomylił: konsultował się z lekarzami z Glasgow i natychmiast trzeba usunąć to chore do szpitala, powiedziałam lekarzowi, że absolutnie nie zgadzam się na to, bo jestem osobą wierzącą i chcę zaryzykować, bo skoro Bóg dał tym dzieciom życie i tylko On może je zabrać. Lekarz spojrzał na mnie jak na wariatkę i powiedział mi i mężowi, że jesteśmy nieodpowiedzialnymi koniec stwierdził, że nie jest w stanie nam pomóc i skierował mnie do innej kliniki. W tym czasie czułam się coraz gorzej, ale liczyłam się z tym, że to dziecko może umrzeć. Lekarz powiedział, że jeśli to dziecko przeżyje, co było w 50 procentach możliwe, to umrze po 2 godzinach, że to jest straszny widok, urodzenie takiego dziecka. Odpowiedziałam mu, że mi wystarczą te 2 godziny, bo to jest moje serce, które noszę w sobie i chcę, by odeszło w godny 3 tygodniach poszliśmy na USG i pani doktor mnie badała i badała. W pewnym momencie chwyciła mnie za rękę. „Co, umarło?” – zapytałam. Ona na to, że obydwoje nie żyją. W tym momencie przyszedł szok. Miałam wrażenie, że moje ciało zostało pokrojone na kilkanaście kawałków. Ja byłam w 17. tygodniu ciąży. Zapytałam lekarkę: „Co teraz?”. „Będzie pani musiała te dzieci urodzić” – widziałam tylko okno w jej gabinecie i miałam ochotę przez nie wyskoczyć. Po 4 dniach urodziłam te dzieci, w strasznych bólach. Pamiętam taką pustkę w środku, jakby ktoś wyrwał ze mnie kawałek mojego serca, mojego życia. Co w tym wszystkim było dobre, to to, że w szpitalu zapytali mnie, czy będziemy chcieli mieć pogrzeb dzieci. Okazało się, że w szpitalu znali o. Tomasza, bo w czwartki miał dyżury, więc wszystkie formalności związane z pochówkiem załatwili z pogrzeb zaprosiliście znajomych i przyjaciół. To chyba był najgorszy dzień w moim życiu. Urodzenie tych martwych dzieci nie było taką traumą, jak ich pochowanie. Miałam wrażenie, że razem z tymi dziećmi, tak jak je urodziłam, tak i umarłam. Ciągle pytałam o. Tomasza: „Dlaczego Pan Bóg to robi?”. I on mi wtedy mówił, że na to pytanie dostanę odpowiedź po drugiej też, żeby się modlić do tych dzieci. Bardzo długo dochodziłam do siebie i fizycznie, i psychicznie. Pamiętam, że był też taki moment, że straciłam pamięć. Szłam ulicą z Michałkiem i nagle zapomniałam, gdzie jestem, nie umiałam zawiązać sobie szala. Ludzie stali i tylko na mnie patrzyli, ale nikt do mnie nie podszedł, żeby mi pomóc, a ja czułam się jak małe, zagubione wtedy Boga: „Gdzie jesteś? Dlaczego doprowadzasz mnie aż do takiego stanu?”. Pytałam Maryi: „Mamo, dlaczego Tata pozwolił, żeby nasze dzieci odeszły”. Ojciec Tomasz mi potem powiedział, że to bardzo dobrze, że mówię Bogu o tym buncie, bo to trzeba wykrzyczeć, wyrzucić z siebie ten także:Pustka po stracie nienarodzonego dziecka. Te zdjęcia to prawdziwe wsparcie dla rodziców!Jednak Bóg o tobie nie zapomniał…Ta pierwsza trauma trwała przez parę miesięcy, ale pomogli mi znajomi, przyjaciele, którzy nas wspierali i pomagali krok po kroku to przechodzić. Przychodzili, siadali, wypijali herbatę, przynosili coś do jedzenia, starali się wspierać nas modlitwą. Przez tę modlitwę dużo takiego wsparcia, wsparciem powinien być mąż. Mężczyźni trochę inaczej radzą sobie z takimi sprawami, bo mój Sewer nie umiał sobie poradzić i mnie pytał, jak długo jeszcze będę płakać, a o. Tomasz mu powiedział: „Seweryn, ty sam idź się wypłacz”. I któregoś dnia mój mąż faktycznie się Tomasz bardzo dużo mi pomagał, wspierał duchowo, dużo się modlił. Któregoś dnia gdy przyszedł, myłam okno, pomógł mi te okna umyć i zamknąć. Miał on wiele styczności z takimi osobami tutaj, właśnie z nami – Polkami. Przychodził, brał mnie za rękę, przytulał jak tata i cały czas powtarzał, że będzie dobrze. „Ten krzyż postaraj się nieść, jak tylko możesz” – mówił. Ja na to odpowiadałam, że jest bardzo ciężki, że już nie daję mu powiedziałam, że mi się nie chce żyć, że chcę umrzeć, a on mi na to: „Krysia, to jest twoja droga krzyżowa i musisz przez nią przejść tak, jak Pan Jezus. Kiedy przejdziesz przez ten krzyż, to zobaczysz, przyjdzie zmartwychwstanie”.I kiedy ono przyszło?Byliśmy na modlitwie o uzdrowienie. Trwała godzinę, ale uwolniła mnie na dobre. Zobaczyłam na tej modlitwie taki miecz, który mnie odcina i wtedy przyszło to zmartwychwstanie. Jeszcze przed tą modlitwą w pewien ciepły poranek wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Wszyscy jeszcze spali. Nagle zobaczyłam takie ogromne światło w pokoju, a potem 2 dłonie, na których były nasze bliźnięta. I te dłonie tak się unosiły do góry. Płakałam wtedy chyba z też poczułam, że uszedł ze mnie strach, lęk. Potem, po tej modlitwie przyszło takie oczyszczenie, ale i spokój. Od tamtej pory zaczęłam już normalnie funkcjonować, wychodzić na ulicę, spotykać się z ludźmi. W końcu potrafiłam się bawić z Michałkiem, bo wcześniej tego nie potrafiłam. Tylko żyłam tym potem? Potem też było jeszcze jedno poronienie, ale to było w takim bardzo długim odstępie czasu i już umiałam to przejść. Jak przychodzi kolejne poronienie, to czujesz się jak taka maszyna do ronienia dzieci, taki robot, że tak musi być. Ale tak nie musi być, coś jest tego powodem. Były zrobione badania genetyczne, które absolutnie nic nie wykazały, wszystko jest w – później okazało się, że to były dziewczynki. Na oddziale patologii ciąży nazywali mnie weteranką… W sumie straciliśmy siedmioro dzieci, także mamy dziewięcioro dzieci, w tym dwoje na ziemi, a resztę w rok temu dostaliście maleńki dar…Tak. Pojawiła się Marysia. Jakieś 4 lata wstecz, w czasie jakiegoś zjazdu charyzmatyków w katedrze, klęczałam w ławce i modliłam się w duchu: „Boże, tak bardzo chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko, chociaż jedną dziewczynkę”. W pewnym momencie zauważyłam, że modliła się nade mną pewna starsza pani, którą znałam z kościoła. Pixie. Poklepała mnie po ramieniu i powiedziała: „Bóg mówi, że za niedługo będziesz miała piękną, śliczną dziewczynkę”.Byłam w szoku, bo ona nie mogła wiedzieć, o co się modliłam. Jednak Bóg dotrzymuje swoich obietnic. Potrzebowałam 3 lat, żebym w sobie przepracowała pewne rzeczy, pogodziła się z tą sytuacją i dała się poprowadzić Panu Bogu. Do dzisiejszego dnia ja nie wiem, jak ja zaszłam w ciążę, bo wiem, jak wyglądają moje cykle, jak to wygląda regularnie. Jak się Marysia urodziła, to płakałam ze ogóle Michałek i Marysia to są takie nasze dwa ogromne dary od Niego. Czasem myślę, że dzieci są takim paszportem do nieba. Czasami mam wrażenie, że czuję obecność tych nienarodzonych dzieci, taką dobrą szkole Michałka jest przemoc i boję się o niego. Nieraz więc proszę dzieci w niebie: „Prowadźcie Michałka bezpiecznie” i wiem, że cokolwiek by się nie działo, on jest bezpieczny, bo ktoś za nim stoi i się też proszę Maryję: „Matko Boża, pomóż mu tam, gdzie ja nie mogę, interweniuj tam, gdzie my nie możemy jako rodzice”. Maryja jest, ona zawsze będzie. Ja do niej nie mówię Maryjo, po prostu mówię Mamo: „Mamo, pomóż mi”. I przychodzi także:Gdzie szukać pomocy po stracie dziecka? MATKA Dziecię! jest mnóstwo Aniołów w Niebie, Co każdy krok twój śledzą z obłoku, Lecz tu na ziemi, tak blizko ciebie, Czuwa twój Anioł z łezką na oku. On cię osłania skrzydły swojemi, A więc go kochać i czcić potrzeba, Bo kto zasmuci Anioła ziemi, To jakby smucił Aniołów z Nieba. Czcij więc i kochaj matkę jedyną, Bo to twój Anioł drogą dziecino! BEZ MAMY Dziecinki moje! czy też wy wiecie, Czem jest mateczka dla was na świecie? Czyście też kiedy myślały o tem, Jakim to dla niej nieraz kłopotem Jest upór dziecka, które umyślnie, Z ócz biednej matki łzy rzewne ciśnie? I czy wiesz dziatwo, jakeś bogatą, Że są przy tobie mama i tato, Którzy nad tobą i dniem i nocą, Ciągle czuwają, wciąż się kłopocą, I wspólnie z całą pracują siłą, Aby dziateczkom ich dobrze było? O! dziatwo moja, figlarna, żywa, Ani przeczuwasz jakeś szczęśliwa! Ani ci przez myśl nie przejdzie może, Wciąż błogosławić wyroki Boże, Że wam w dniach wiosny dały, o! dziatki, Poić się słodkiem imieniem matki! Bo matka w życiu, dziatwo kochana, To ręka Boga z niebios zesłana; To ciche skrzydło Stróża Anioła, Które ci smutki rozwiewa z czoła; To jasna gwiazda, co od powicia, Świeci przez wszystkie dni twego życia. Jeśli Bóg dzieciom matki poskąpi, O! to tej straty nikt nie zastąpi... To nie odkupić jej łez potokiem, To wciąż się za nią obracać wzrokiem, To wciąż, na smutnem życia ściernisku, Tęsknić i tęsknić do jej uścisku! O! na kolana padnijcie dzieci! I temu oku, co dla was świeci, I temu sercu, co jakby złote, Ma samą tylko dla was pieszczotę, I tej opatrznej, matczynej ręce: Wdzięczność i miłość nieście w podzięce! Bo wy nie wiecie dziateczki drogie, Że są i inne dzieci ubogie, Co nie słyszały jeszcze ni razu Słodkiego matki swojej wyrazu, Ni jej tkliwego słowa pieszczoty, A noszą smutne imię: — sieroty! O! ty, po stokroć dziatwo szczęśliwa, Którą do serca matka przyzywa, I tak cię garnie w objęcia słodko: Jeśli się spotkasz z jaką sierotką, Co się samotnie błąka śród świata, Zastąp jej siostrę, zastąp jej brata! A ten, przed którym nic nie uchodzi, Bóg ci twe tkliwe serce nagrodzi! I ta mateczka biednej dziecinki, Za wszystkie twoje dobre uczynki, Długich dni pasmo wymodli w niebie, Dla twojej mamy, ojca i ciebie! JAK KOCHAĆ MAMĘ Zewsząd mię pytasz figlarna dziatwo, Jak kochać mamę? — a to tak łatwo: Zawsze jej tylko spełniaj rozkazy, Strzeż się najlżejszej na sercu skazy; Bądź wzorem cnoty i pobożności: A tem jej dowód dasz swej miłości. Bo czemże innem jej okażecie, Że ją kochacie i miłujecie? Cóż jej — nad własność twoją jedyną, Nad czyste serce, oddasz dziecino? Skoro ty jeszcze, mały aniele, Sam do rozdania masz tak niewiele? Więc tem ją naprzód kochaj serdecznie, Że w domu będziesz sprawiał się grzecznie; Tem, że do nauk, synku mój miły, Będziesz się garnął co starczą siły; Tem, że się nawet strzedz będziesz cienia Powodu, do jej łez i zmartwienia. Słowem, dziecino, na każdym kroku, Ową cześć dla niej miej na widoku! Bo cnota, pilność, piękne przymioty, To tajemniczy ów kluczyk złoty, Co ci w nagrodę, drobiazgu hoży, Na rozcież serce matki otworzy! ZAWSZE MAMA Zwróć się dziatwo ku tej dobie, W niemowlęce twoje latka, Gdy jak Anioł Stróż przy tobie, Pochylona stała matka; Jak już wtedy, wzrok dziecięcia, Jej jedynie szukał samej, Jak garnęłaś się w objęcia, Ukochanej twojej mamy. Czy pamiętasz dziatwo droga, Kto to pierwszy z otoczenia, Zwracał twoją myśl do Boga? Rączki składał do modlenia? Kto w serduszka twoje małe, Siał najpierwsze cnót zadatki? Kto ci głosił Bożą chwałę? Jak nie usta twojej matki? Czy wiesz dziatwo, czyje serce, Bóg na mistrza ci przeznaczył? Kto literkę po literce, Na książeczce ci tłómaczył? Kto cię uczył, jak nie mama, Władać piórem lub igiełką? Wszędzie ona, ona sama, Pierwsze niosła ci światełko! O! gdzie tylko się zwrócicie, Myślą, wzrokiem, drogie dziatki! Zawsze, zawsze tam ujrzycie, Ukochaną postać matki. Jej wzrok o was wciąż pamięta; Jej myśl o was wiecznie radzi; Jej to dłoń was pieści święta, I przez życie wciąż prowadzi. O! po stokroć wieku błogi, Póki każdym twoim krokiem, Dłoń kieruje matki drogiej, Póki rośniesz pod jej okiem! Bóg w jej ręce, lube dziatki, Całe wasze szczęście złożył, I On dla was w sercu matki, Tu na ziemi, raj otworzył! Zawsze mamawedług rysunku Fr. Tegazzo ROZMOWA Z MAMĄ — Powiedz mi, proszę, mateczko droga! Którędy trafić do Pana Boga? Czy ta jest ścieżka żywota wieczna, Co lśni na niebie jak wstęga mleczna? Czy jaka inna, ukryta może, Która prowadzi w Królestwo Boże? — O! mój najmilszy aniołku mały! Ten jak puch śniegu gościniec biały, Na którym ciepłą, wiosenną nocą, Gwiazdki srebrnemi skrami migocą: To tylko dla nas, jako wzór święty, Na lazurowem niebie rozpięty, By droga nasza była tak biała, Jak ta w błękitach wstęga wspaniała. Kto chce do nieba trafić, o! dziecię, Ten drogę znajdzie i tu na świecie... Niech tylko nigdy, jak źli wędrowce, Nie zbacza z cnoty gdzieś na manowce; Niech serce swoje bliźnim otworzy, Niech zeń przybytek uczyni Boży, A droga jego pójdzie najprościej, Z padołu ziemi, do gwiazd jasności. O! mój aniołku! przed tobą droga Leży, wiodąca do Pana Boga! Nie zbaczaj tylko na ścieżki kręte, Lecz powinności wypełniaj święte: A gdy w przyszłości kiedyś dalekiej, Przyjdzie ci żegnać ten świat na wieki, Bóg duszę twoją wzniesie do siebie I śród gwiazd jasnych zawiesi w niebie! IMIENINY MAMY Gwarno, rojno... W cichym domu, Od wesela aż drżą ściany; Dziatwa sobie pokryjomu, Przepowiada wiersz zadany, I gromadzi darów tyle, Że aż moc ich oko łudzi! Ciszej, ciszej, bo za chwilę Mama pewnie się obudzi! Czy to dzisiaj jakie święto? Czy kalendarz się nie myli? Że tak z twarzą uśmiechniętą, Czekasz dziatwo owej chwili? Coś ważnego snać się stanie? Lecz mi trudno dojść przyczyny... Więc powiedzcie! — „Cyt, mój Panie! Dziś są mamy imieniny!“ Cyt!... Już słychać kroki mamy, Już skrzypnęły drzwi alkowy... Ach! czy tylko podołamy, Wszystkie wiersze dobyć z głowy? Czy się które nie pomyli, Nie zapomni, nie zalęknie? Zmylić się w tak ważnej chwili, Pięknieżby to było, — pięknie! Cyt... Ach! czemuż tak serduszko W piersiach naszych bijesz głośno? Cyt... Ach! jakże jesteś muszko, Z tem brzęczeniem swem nieznośną! Cyt... Powtórzyć sobie warto Jak to rym się z rymem godzi... Wtem na rozcież drzwi otwarto, O! radości! mama wchodzi! Stoją dzieci zadyszane, W kącik tuląc się nieśmiało... Gdzież te wiersze tak umiane? A z odwagą cóż się stało? O! nic z tego!... Wszystkie wiersze, Majaczeją gdzieś przed okiem, Aż życzenia się najszczersze, Wysłowiły łez potokiem. Żadne nic już nie pamięta... Tylko jakoś rzewniej, czulej, W tym dniu matczynego święta, Do jej kolan dziś się tuli... A twarz, co się szczęściem płoni, I łezkami zaszłe oczy, Świadczą, że im serce do niej, Omal z piersi nie wyskoczy! Więc i mama rozrzewniona, O nic więcej się nie pyta... Tylko garnie je do łona, I w serduszkach wszystko czyta. Tylko uśmiech, który gości Na jej licu i łzy żywe, Są świadectwem jej radości, Że ma dzieci tak poczciwe! SERCE MATKI Znacie wy dzieci serduszko matki? Wiecież, co w głębi swej mieści? Ilu niebiańskich pociech zadatki I jaki ogrom boleści? Jeżeli dzieci dobre i grzeczne, Wnet serce bije w takt żywszy, Dzieląc wokoło blaski słoneczne, Swojej miłości najtkliwszej. Lecz kiedy dziecko źle mamie życzy, Gdy dziatwa krnąbrna, złośliwa: Serce jej, niby kielich goryczy, Po brzegi łzami opływa. A jak to serce dobre i święte, Jakie najczystsze na świecie, Jaką miłością dla was przejęte: Najlepiej sami to wiecie! Ileżto razy, kiedyście drżały Przed gniewem ojca, spłoszone: To serce matki, drobiazgu mały, Brało cię w swoją obronę. Lub gdyś na karę zasłużył nową I stał jak trusia w kąciku: Kto przebaczenia niósł tobie słowo I pocałunków bez liku? U kogo znajdziesz więcej rozkoszy? Czulej pieszczące cię dłonie? I gdzie ci z oczek nikt snu nie spłoszy, Jak nie u matki na łonie? O! po dniu białym, z światłem jarzącem, Dzieci kochane, jedyne! Takiego skarbu szukać pod słońcem, Jakiem jest serce matczyne! Bo gdy cię wszyscy opuszczą w świecie, Gdy ginąć przyjdzie ci marnie: Jeszcze i wtedy — zbłąkane dziecię, Serce cię matki przygarnie! MAMA PŁACZE Mama płacze... Srebrne łezki W ukryciu ociera, A Cherubin je niebieski Na skrzydełka zbiera. Zbiera skrzętnie rozrzucony Klejnot przy klejnocie, I sam płacze zasmucony, Przy smutnej robocie. A jak zbierze, wnet poleci I na wadze zważy, I na krnąbrne i złe dzieci, Bogu się poskarży. A łzę matki, nie tak łatwo Obmyć przeproszeniem; Bo łza taka, droga dziatwo, Zacięży kamieniem. I na serce twe zuchwałe, Co smuciło mamę, I na życie twoje całe, Wieczną rzuci plamę. I Bóg ciebie zagniewany Wypuści z opieki, I Stróż Anioł zapłakany, Odleci na wieki. A choć mama ci przebaczy, Ciężkie łzy goryczy, Bóg osądzi je inaczej I każdą policzy. Zła to dziatwa i bezbożna, Która mamę smuci: O! bo wszystko wrócić można, Lecz łez nikt nie wróci! NIE BUDŹ MAMY Nie budź mamy, drogie dziecię! Bóg sen dla niej zsyła, Wszakże ona tę noc przecie, Przy tobie spędziła. Noc calutką, ranek cały, Z takim niepokojem, Oczy mamy wciąż czuwały, Przy łóżeczku twojem. Byłaś chorą, — a mateńka, Tłumiąc w piersi łkanie: Wciąż śpiewała — „spij maleńka, Spij moje kochanie!“ I lekarstwo co godzinę, Podawała tobie, I tuliła swą dziecinę, Na piersiach, przy sobie. Teraz prawda, czujesz sama, Że ci znacznie lepiej: Pozwól dziecię, niech spi mama, Niech sen ją pokrzepi! Gdyś ty spiąca, wnet mateczka, Do snu ciebie tuli, I układa do łóżeczka, Nucąc słodkie luli. Więc ci wdzięczną być wypada, Irenko kochana; Patrz jak mama twoja blada, Jaka zatroskana. Nawet Boże! patrz dziecino, Com dostrzegł w półmroku: Dwie łzy srebrne zwolna płyną I świecą w jej oku. Ona i w tej chwili błogiej, Wciąż o tobie marzy! Czy nie widzisz, ile trwogi, Przebija w jej twarzy? A ty biegać chcesz filutko, Bo ci smutno samej... Cyt! — na palcach chodź cichutko, Nie budź, nie budź mamy! SŁUCHAJ MAMY Ej! dziecinki moje drogie, Pszczółek gwarny roju! Jakże dni wam płyną błogie, W szczęściu i spokoju. Ponad wami rodzicielska, Czuwa wciąż opieka, A mateczki dłoń anielska, Z pieszczotą was czeka. Nikt nad wami nie przewodzi, Nikt palca nie skrzywi: Towarzysze moi młodzi, Jakżeście szczęśliwi! Jednej tylko mamy swojej, W domu wolę znacie; Lecz powiedzcie, drodzy moi! Czy też jej słuchacie? Czy też o tem się pamięta, Dziatwo ukochana! Że jej słowo, to rzecz święta I nieodwołana. Że co mama wam zaleci, To tak spełnić trzeba: Jakby to był, drogie dzieci, Rozkaz dany z nieba. Bo jej rady, jej przestrogi, Nauki, wskazówki: To jak posiew niebios błogi, Na młodziutkie główki. Każda myśl jej w duszę wpadnie, Jak promyczek złoty, I wystrzeli potem ładnie, W uroczy kwiat cnoty. Niech więc dziatwa wciąż pamięta, Na mamy rozkazy, Bo jej słowo, to rzecz święta, Dla serca bez skazy. MODLITWA ZA MAMĘ Matko Najświętsza! oto do Ciebie, Co tam królujesz na jasnem niebie I słodkie imię piastujesz Matki, Idą w pokorze niewinne dziatki, I za swą mamę tutaj na ziemi, Błagają Ciebie modły rzewnemi: Daj jej za trudów i starań tyle, Pełne radości i szczęścia chwile! Ileż to ona nocy niespanych, Dni niespokojnych i przepłakanych, Ileż goryczy, Boże jedyny! Przebyła nieraz z naszej przyczyny. O! za tę miłość i poświęcenie, Zlej na nią Maryo! szczęścia promienie! O co, kołacząc do niebios bramy, Błagamy Ciebie dla naszej mamy! Wszak za to serce, którem nas darzy, I za to wszystko, co dla nas marzy I czem otacza nasz wiek dziecięcy: Nic, nic dla siebie nie pragnie więcej, Prócz, byśmy rosły dziateczki małe, Jej na pociechę, Bogu na chwałę. Więc Cię błagamy u niebios bramy: Daj na pociechę urość nam mamy! O! daj Królowo niebios sklepienia, Ziścić nam wszystkie mamy marzenia! Użycz nam łaski swej nieprzebranej, Aby nie smucić mamy kochanej! Wesprzyj chęć naszą i wątłe siły, Byśmy wciąż grzeczne i dobre były! I modły nasze przyjm w niebios bramę: Bo to za mamę naszą, za mamę! GWIAZDKA MATKI Na senną ziemię, Noc cicha spada; Na letniem niebie, Lśni gwiazd gromada. Lecz wpośród wielu, Szukam wpół senny, Mojej gwiazdeczki, Jasnej, promiennej. Gdzież się podziała, Mój mocny Boże! Czy już na wieki, Zagasła może? Czy w przepaść spadła, Jak kamyk z procy, Że jej daremnie Szukam wśród nocy? Wtem, gdy na gwiazdkę Patrzę malutką: Jakaś się postać Zbliża cichutko... Oczy się do niej Zwróciły same, I ucieszony, Ujrzałem mamę! Oparła rękę Na mem ramieniu; Jam duszą tonął, W jej ócz spojrzeniu. I nie zapomnę Przez całe życie, Żem w nich odnalazł, Niebios odbicie. A głos aniołka, Szeptał mi w uszko, Słowa, od których Drżało serduszko. I tak mi w duszy, One przytomne: Że nigdy, nigdy, Ich niezapomnę. Mówił, — że mama, To gwiazdka, dzieci, Co wciąż nad wami Promienna świeci, Co was do Boga Prowadzi co dnia, Ta najpiękniejsza, Gwiazda przewodnia. Po co wam gonić Za inną gwiazdką, Gdy ona wasze Oświeca gniazdko? A nad nią, dziatwo, Zapewniam ciebie: Niema piękniejszej, Na całem niebie. I odtąd zawsze Oczy łzawemi, Szukam mej jasnej Gwiazdki na ziemi. Ona mię wiedzie Drogą żywota: Mej drogiej mamy Gwiazdeczka złota! Opowieści dziadka Barda ^^ Kilka dni zajęło drużynie, aż mnich, a właściwie Emisariusz Rince przebudził się po krytycznych obrażeniach. Przy nim czuwała Milva tropicielka o specyficznym poczuciu humoru i mag-nekromanta Herold. Drużyna została przemieniona po długotrwałych modłach przez swoje bóstwa. Teraz, kiedy już pozbyli się swoich poprzednich słabości ( i tu mógłby powstać naprawdę długi monolog xD prawda Chriss? ) ruszyła do śmierdzących pozwolę sobie to tak ująć poszukiwań. I tak po długotrwałym obmacywaniu każdych z czterech ścian, jednej podłogi i stropu okazało się, że w pomieszczeniu na suficie była klapa, a w niej korytarz, a na końcu korytarza... ;) nieprzyjemne powitanie dla Milvy, która to jako pierwsza podążyła w nieznane. Ale może troszku bardziej szczegółowo& Nekromanta odmówił chodzenia po zakurzonych dziuplach, emisariusz ze swoją zbroją nie miał jak zastąpić w tym zadaniu kobietę, a tropicielka miała to po prostu wszystko w d& czy się ubrudzi czy też jako pierwsza zbogaci się o kosztowności i oszczędności zabitego pasterza. Milva z pomocą dżentelmena rycerza weszła w otwór w suficie, ciasnym tunelem prześlizgnęła się do kolejnej klapy, po otwarciu jej oczom ukazało się pomieszczenie, które po późniejszych przemyśleniach okazało się pomieszczeniem obok. Milva zeskoczyła& Bęc, trzask, prask i słyszym... I nic nie słyszym tak mogliby skomentować panowie w pierwszym pomieszczeniu. Rince długo się nie zastanawiając zdjął zbroję, podsadził maga i również podążył ciasnym i brudnym tunelem. Po drugiej stronie leżała w pomieszczeniu tropicielka kuląca się z bólu od nieprzyjemnych kolców, które uaktywniła zeskakując na podłogę. Po unieszkodliwieniu pułapki, a właściwie zniszczeniu drużyna rozpoczęła poszukiwania, nie omieszkała nawet w yhm odchodach, które to znajdowały się w rogu pomieszczenia, pogrzebać poszukać ( bo a nóż wydalił coś cennego xD). Taka to drużyna narodziła się po modłach: nie znająca ohydy i umiaru, pędząca na przód ciasnymi i ciemnymi ścieżkami, mająca własne cele i własne żądze. Dwoma słowy: kochaniutka drużyna Najsłodszy jednak jest fakt, iż mimo ubabrania się gówienkami drużyna odkrywszy informacje na temat pochodzenia trucizn niemyślała o sobie w pierwszej kolejności - a wtedy miło byłoby jakby jednak wzięła dobrą, porządną i ciepłą kąpiel - ruszyła do pobliskiej jaskini, co okazało się w przyszłości kilkudniową wędrówką po tunelach. I tak oto Milva, Rince i Herold weszli do groty. Na początku swojej wyprawy napotkała kilku trolli, widmowego grzyba i wyjca. Jest to tylko wzmianka o tych wynaturzeniach, gdyż największe niebezpieczeństwo kryło się w głębinach podziemnego jeziora i w laboratorium za wielkimi metalowymi drzwiami...Zacznijmy od drzwi xD Po 2dniach tułaczki i walki z wynaturzeniami w jaskiniach, drużyna dotarła do wielkich metalowych drzwi, które jakby mogły powiedziałby: Idźcie stąd, tam w środku nie ma niczego cennego co mogłoby Was podróżnych zaciekawić bądź co gorsza wzbogacić. Drużyna jednak miała swoją teorię ^^. Długo nietrwało jak drzwi były już otwarte, a drużyna swoimi złymi, chciwymi i prawymi oczyma wchłaniała obrazy do umysłu i analizowała pod dany przez ich charakter otrzymane informacje. Mnóstwo stołów zawalonych ziołami, miksturami i proszkami, a to wszystko to najlepszej jakości trucizny, piękny czerwono-żółty dywan, kocioł jakim by żadna porządna wiedźma nie pogardziła oraz posąg roboty wyśmienitego kamieniarza. Wszystko piękne i śliczne gdyby nie fakt, że posąg to tak naprawdę tymczasowa iluzja, a nie wszystkie ściany to - xD - ściany. Nie muszę chyba wspominać, że drowy jako magowie i wojownicy są wyśmienitymi przeciwnikami, nawet dla tak doświadczonej drużyny. Co prawda drużyna bystrze zauważyła wilcze doły pod dywanem jednakże starcie kosztowało ich nie lada małego wysiłku. Walka dobiegła końca, a śmiałkowie odkryli, że nie warto lekceważyć stan rzeczy o jakim informują tylko oczy. Zgrabione trutki i co cenniejsze przedmioty, a i kotłem nie pogardził czempion ^^. W labiryncie tuneli drużynę czekał jeszcze jeden niesmaczny kąsek. A mianowicie po uprzednim zgubieniu, następnie odnalezieniu i ponownym zagubieniu oczom drużynie ukazało się podziemne jeziorko. Na drugim końcu jeziorka łódki mówiące: Tam nikogo nie ma. My sobie tutaj tak tylko wypoczywamy na plaży kamienistej tego oto piękno-mrocznego jeziorka. I tym razem drużyna nie uwierzyła - xD. Rince zaproponował podróż wokół jeziora y byłby to dobry pomysł gdyby nie fakt, że jeziorko było zamieszkiwane przez Aboletha. Drow nekromanta klnął jak tylko otchłań najlepiej potrafiłaby wyuczyć swego mieszkańca co zainteresowało kilku innych drowów wcześniej już przybyłych. Starszy sierżant rozpoznając w nekromancie lordowskie pochodzenie i syna nikogo innego jak majora ruszył na ratunek. Niestety Herold nie miał dość wielkiej woli na ataki Aboletha i pod koniec walki rozpoczął się proces przemiany jego płuc w oskrzela. Po krótkiej rozmowie wyjaśniłoby się, że mag ma szlacheckie pochodzenie jednakże nadszarpnięta już jego wola po raz kolejny nie zdała testu, a tym samym zapewnił starszemu sierżantowi wieczny spoczynek w otchłani. Przemiana dobiegała końca i mimo, że drogę wyjścia z jaskiń było już widać, nekromanta został zmuszony (z przyczyn losowych xD) do przywitania się z nowym domkiem - podziemnego jeziorka. Drużyna wychodząc z jaskini musiała tylko zejść z klifu, zabić porucznika maga - drowa i wejść pod przykrywką na statek Leoxa, którego było już widać na horyzoncie. Ale to jak już sami się domyślacie była tylko formalność ^^

najmilsza dziecino dziś z niebios zesłana